Na warsztacie
Wygodnie usiadła w fotelu, zapięła pasy i samochód odjechał spod budynku.
Jechały wąską, wyasfaltowaną drogą - najpierw starą aleją grabową, później wśród gęstego lasu. Mijały wiekowe drzewa w większości sosny, a pośród nich, co jakiś czas, rosnące ogromne lipy i dęby o rozłożystych konarach.
Przypomniała sobie, jak odjeżdżała stąd, blisko trzydzieści lat temu. Ze łzami w oczach i pełna obaw o życie ojca. Teraz, opuszczając to miejsce czuła się bez reszty szczęśliwa. Podświadomie czuła, że obecny pobyt tutaj - nie tylko nadał jej życiu "rumieńców", ale dał jej radość i wiarę w to, co utraciła przed wielu laty; poczuła się w pełni kobietą, która może jeszcze podobać się mężczyzną i wzbudzać ich podziw.