Kiedy wracają wspomnienia

Wygodnie usiadła w fotelu, zapięła pasy i samochód odjechał spod budynku.
Jechały wąską, wyasfaltowaną drogą - najpierw starą aleją grabową, później wśród gęstego lasu. Mijały wiekowe drzewa w większości sosny, a pośród nich, co jakiś czas, rosnące ogromne lipy i dęby o rozłożystych konarach.
Przypomniała sobie, jak odjeżdżała stąd, blisko trzydzieści lat temu. Ze łzami w oczach i pełna obaw o życie ojca. Teraz, opuszczając to miejsce czuła się bez reszty szczęśliwa. Podświadomie czuła, że obecny pobyt tutaj - nie tylko nadał jej życiu "rumieńców", ale dał jej radość i wiarę w to, co utraciła przed wielu laty; poczuła się w pełni kobietą, która może jeszcze podobać się mężczyzną i wzbudzać ich podziw.   Mimo słonecznego dnia w lesie panował półmrok. Nagle, rozwidniło się. Samochód wyjechał z lasu i skręcił na autostradę. 
Łąki oszronione pierwszym przymrozkiem skrzyły się w czerwonym słońcu. Nad polami snuł się gęsty dym z kopczyków łęcin palonych po wykopkach. Swąd spalenizny wdarł się do auta. 
Atak kaszlu, wyrwał ją z zadumy. Po dłuższej chwili, kiedy poczuła się lepiej - znowu  podziwiała sielankowość tego, co oglądała z okna samochodu. Skraj lasu mienił się kolorami późnej jesieni, przedstawiając jakby obraz impresjonisty, na którym drgały różnobarwne plamki i punkciki. Patrząc na bruzdy świeżo zaoranej ziemi, które przypominały brunatne fale wzburzonej rzeki, poczuła lekki niepokój. Gdzieniegdzie, wzdłuż drogi rosły jeszcze żółte mimozy i sterczały zszarzałe badyle zeschłych ostów, a w rowach kępy sitowia. Od bardzo dawna nie rozkoszowała się w taki sposób pięknem jesieni. Jesieni, która zwykle wprowadzała raczej smutek, nostalgię i przygnębienie, niż optymizm, ożywienie i emocje bliskie euforii. 
Osuwając się w miękkim fotelu, ręką podparła głowę i poddała się przyjemności rozmyślania o tym, co działo się kilka dni temu.  
Oczy, choć patrzyły - nie rozróżniały kształtów i kolorów; uszy, choć słuchały - głuche były na dźwięki muzyki płynącej z radia.
Oprzytomniała, kiedy zatrzasnęły się drzwi bagażnika. Samochód stał pod domem. Nie wysiadając - wyjęła telefon z torebki i zadzwoniła. Rozmowa była krótka i po chwili się rozłączyła. 
Siedząc na szezlągu, wyciągnęła nogi, podsunęła wałek pod łokieć i włączyła telewizor. Na ekranie widziała bezkształtne plamy, a fonię zagłuszały brzmiące w myślach pytania; miała ich mnóstwo.
Chcąc oderwać myśli od rozmowy sprzed paru minut, podeszła do lustra, 
w którym chciała znaleźć wytłumaczenie na swoje wątpliwości. I choć, ujrzała w nim odbicie twarzy dojrzałej, podstarzałej kobiety, z widocznymi zmarszczkami i przerzedzonymi włosami - nie potrafiła sobie odpowiedzieć, co takiego w niej, mogło się spodobać dużo od niej młodszemu mężczyźnie?
Następny dzień nie przyniósł ulgi i uspokojenia. Nie była w stanie niczym się zająć by zagłuszyć natrętne  myśli. 
Stała pod natryskiem, kiedy zadzwonił telefon. Nie odebrała. Nie chciała rozmawiać, bo właściwie nie wiedziała, co tak naprawdę powinna powiedzieć. 
Przecież, to śmieszne - pomyślała - ta historia przypominała bajkę lub romansidło. Kiedyś, śmieszyły ją podobne historie, a teraz ona stała się bohaterką jednej z nich.
Po chwili dzwonek telefonu odezwał się ponownie. Poczuła żar krwi, która napłynęła gwałtownie do głowy. Podniosła słuchawkę. Męski głos zadawał pytania: czy myśli, czy pamięta, czy tęskni,... , czy może przyjechać ?
To ciągłe "czy" sprawiło, że mimo napięcia i nieśmiałości  - zapytała:
- czy to normalne, żeby dojrzałą kobietę łączyło coś z młodszym mężczyzną ?
Usłyszała - tak - wypowiedziane natychmiast, zdecydowanym tonem. 
- Dla mnie różnica wieku jest bez znaczenia. Istotne są cechy osobowości, które mówią 
o wnętrzu. A Ty, urzekłaś mnie właśnie bogactwem myśli, które dają tematy rozmowom, 
a także bezpośredniością i oczywiście niezapomnianym spojrzeniem.  
Krojąc warzywa na sałatkę, wróciła myślami do tamtego, niedzielnego przedpołudnia, od którego się wszystko zaczęło.
Leżała w łóżku i czytała gazetę, ktoś delikatnie nacisnął klamkę i powoli uchylił drzwi. To był on.
- Podczas porannego obchodu, zauważyłem na pani szafce sporo prasy, więc przyszedłem pożyczyć coś do poczytania.
- Oczywiście, proszę sobie wybrać - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od tekstu.
Najpierw prowadził rozmowę stojąc przy drzwiach, później usiadł na łóżku naprzeciwko, 
a kiedy rozmowa się przedłużała - przysiadł się koło niej.
- Pani leży chyba dopiero od wczoraj, bo dwa ni temu, kiedy schodziłem z dyżuru, pani tu jeszcze nie było.
- Tak, to prawda. Termin przyjęcia miałam wyznaczony na trzeciego.
- Dziś, niedziela nie ma badań, ani zabiegów, więc można poczytać zaległą prasę - powiedział, jakby chciał się wytłumaczyć.  
- A może woli pan książkę ? Zabrałam ze sobą kilka ciekawych pozycji, bo nie wiem, ile czasu przetrzymają mnie tutaj na badaniach.
- Oczywiście, że wolę książkę; byle nie był to "harlequin".
- Nie, to panu nie grozi; to nie jest lektura, którą czytuję.
- Tu, mam ze sobą: zbiór greckich opowiastek, powieść Hellera  i "Wańkowicz krzepi".
- Bardzo podoba mi się styl prowadzenia dialogu w wywiadzie-rzece - Kąkolewskiego 
z Wańkowiczem , więc jeśli pan nie czytał...
- Lubię Wańkowicza ze względu na niepowtarzalny typ opowieści reportażowej, w której w fantastyczny sposób  łączył w sobie autentyzm zdarzeń z elementami wspomnień. To raczej męska literatura - powiedział.
- Mnie, przypadł do gustu ze względu na język - świeży i niezwykle bogaty. 
- A może, chce pan przejrzeć żartobliwe historyjki z życia prostych ludzi zawarte 
w "Nowelach antycznych" ?
- Przypominam sobie, to była lektura, ale muszę przyznać, że jej wtedy nie czytałem, więc może na nią się zdecyduję.
- A Hellera... słynny "Paragraf 22"...
- Słyszałem, to o tym, że człowiek niezależnie, co zrobi, skazany jest na porażkę.
Dopijała kompot, gdy zjawił się znowu. Tym razem, od razu usiadł przy niej na łóżku. Opowiadał o sobie, nauce, pracy, zainteresowaniach, znajomych, rodzinie i planach na przyszłość. Rozmowę - od czasu do czasu - przerywało wezwanie do chorego. Tego dnia, rozmawiali do wieczora. Przed zejściem z dyżuru zajrzał przez drzwi, mówiąc: 
- Czytanie zostawiam na jutro, bo dziś wolałem być z panią.
Po dniu przerwy spotkała go znowu. Kiedy rano mierzył jej ciśnienie - oboje spojrzeli sobie w oczy i już wiedzieli, że to początek czegoś wyjątkowego.  Przez cały dzień zaglądał do niej do sali. Po zakończonym dyżurze, zamiast jechać do domu, przesiedział cały wieczór razem z nią. Rozmawiali o życiu, gdy po raz pierwszy usłyszała, że jest bardzo interesującą kobietą. Nie wiedziała jak zareagować, bo nigdy wcześniej nie znalazła się 
w podobnej sytuacji. Poczuła się zażenowana, a jednocześnie wyróżniona. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo do sali weszła pielęgniarka.     
Następnego dnia nie było go w szpitalu. Podświadomie czuła, że czegoś jej brakuje. 
Stała w ciemnym pokoju, gdy oślepiły ją reflektory parkującego pod oknem samochodu.
Zaraz po przyjściu na dyżur, pojawił się u niej...