Nie ma winnych.

Był rok 1979, gdy rozpoczęto intensywne prace budowlane, pod budowę przyszłego stadionu "dożynkowego". I rok 2005, kiedy na teren dawnego stadionu "Piotrcovii" - wkraczają ekipy demontujące resztki obiektów sportowych.
Kiedy 29 lat temu, Piotrkowianie wielkimi nakładami swoich: sił, czasu i finansowymi - budowali stadion, a pracownicy "Piomy" oddawali co miesiąc 0,3% z wynagrodzenia - nikt nie sądził, że ten jedyny obiekt sportowy miasta, w skład którego wchodziły: 
płyta główna, 
boisko treningowe,
nasyp z trybunami dla 19 tysięcy widzów, 
tunel,
kabiny dla komentatorów radiowych i telewizyjnych, 
nowoczesne szatnie z natryskami dla zawodników, 
pełno wymiarowa hala sportowa, 
niewielki hotel,
budynek recepcyjny,
restauracja,
zespół basenów, 
parking
i - zostanie, po prostu... wyburzony ! Rok 1994 - to początek końca.
Wówczas "Pioma" zaproponowała miastu, oddanie stadionu. Wtedy też pojawia się pierwsze nazwisko w tej sprawie - ówczesnego prezydenta Piotrkowa Trybunalskiego - pana R. 
Z roku na rok, powiększa się krąg zainteresowanych sprawą stadionu "Piotrcovii".
W 1998 roku, w wyniku wyborów samorządowych - prezydentem Piotrkowa zostaje pan P. W czasie tej kadencji, wielokrotnie dochodzi do rozmów dotyczących kompleksu sportowego byłej "Piotrcovii".
Mijają cztery lata - jest rok 2002. Wtedy prezydentem zostaje wybrany pan M. Zapadają kolejne niekorzystne decyzje w sprawie "nieszczęsnego" obiektu.
Przez trzy kolejne kadencje, trzech kolejnych prezydentów - starało się rozwiązać problem związany z PRL-owskim stadionem; wprowadzając każdy swoje decyzje, ale...