Przyjaciel

Długo nie mogła zasnąć przez ból głowy, który dokuczał jej cały dzień. Usypiała, gdy zbudził ją dzwonek telefonu. Nie odebrała, z obawy przed wybudzeniem. Dzwonienie umilkło. Jednak po chwili telefon odezwał się ponownie. Wstała, i na wyświetlaczu aparatu przeczytała "unknown number". Nie podniosła słuchawki - pomyślała, że nie ma ochoty rozmawiać w środku nocy z nieznajomym. Położyła się do łóżka, ale myśl o tajemniczym telefonie rozbudziła ją całkowicie. Zapaliła lampkę; wzięła książkę , wsunęła nogi pod kołdrę i próbowała czytać. Niestety, sen nie wracał. Włączyła telewizor w nadziei, że on ześle upragnioną senność.
Rano, zaraz po przebudzeniu podniosła słuchawkę by sprawdzić, o której wydzwaniał ów "nocny nieznajomy". Założyła okulary i wówczas spostrzegła, że to było połączenie zamiejscowe. Całe przedpołudnie zastanawiała się - kto to mógł dzwonić ?
Gdy zamotała szal wokół szyi - przypomniała sobie, że powinna jeszcze zadzwonić do mamy. 
W pośpiechu nacisnęła na słuchawce automatyczne łączenie z ostatnim numerem i ... osłupiała; telefonu nie odebrała jej mama. Niepewnym głosem zapytała:
- Czy mogę rozmawiać z panią Stefanią ?
Po chwili zawahania, mężczyzna pytającym tonem - odezwał się:
- Lalka ? Cześć, mówi Grzegorz.
I wtedy dotarło do niej, że spiesząc się, nacisnęła w telefonie nie ten przycisk. W ten sposób połączyła się z numerem, który zbudził ją w nocy.
Po krótkiej rozmowie, ustalili wstępnie termin spotkania.
Kolejne dwa dni telefon milczał. Podenerwowana brakiem jakiejkolwiek wiadomości, 
a jednocześnie zniecierpliwiona oczekiwaniem - zadzwoniła sama. Okazało się, że jego pobyt w Polsce, uruchomił pewne nieprzewidziane mechanizmy, które nie pozwoliły mu na ścisłe przestrzeganie, wcześniej zaplanowanych terminów.
Tak było właśnie z tym spotkaniem, bo zadzwoniono do niego z radia z prośbą o wywiad. 
Podał jej dokładny czas nadania audycji. Mimo, że miał być emitowany dopiero następnego dnia wieczorem, ona natychmiast usiadła do odbiornika, by od razu ustawić stację na odpowiednich falach.
Z entuzjazmem, a zarazem w wielkim napięciu słuchała słów redaktorki, która rozpoczynała rozmowę-wywiad mówiąc, iż ma zaszczyt przedstawić - gościa specjalnego, a zarazem nadzwyczajnego.
W skupieniu wsłuchiwała się w głos mówiącego, który przytaczał fakty ze swojego życia, 
o których w ogóle nic nie wiedziała.
Wieszała pranie, gdy zadzwonił telefon. W słuchawce odezwał się głos Grzegorza:
- Wiesz, przyjadę po południu.
Była zaskoczona tym nagłym telefonem. Miała zaledwie kilka godzin na zorganizowanie wszystkiego; zdała sobie sprawę, że nie zdąży przygotować tego spotkania w taki sposób, 
w jaki sobie wcześniej zaplanowała.
W pośpiechu zaproponowała:
- Myślę, że może najpierw wybierzemy się na obiad, a później zastanowimy się, co dalej.
Kiedy stanął w drzwiach... oboje byli szczęśliwi. W tym powitalnym uścisku, poczuła się młodsza o prawie czterdzieści lat. Popatrzyli na siebie z radością 
w oczach, że po tylu latach mogli się spotkać.
W restauracji Grzegorz zadzwonił po Annę; kiedyś nie była w ich paczce, ale teraz przyjaźni się z Lalką. Mimo, że nie miała za wiele czasu, bo umówiona była na wizytę do pacjenta, to jednak zajrzała na chwilę. 
Początek spotkania zdominowały pytania:
- Co u Wojtka... ?
- Czy macie jakieś wiadomości o Krystynie i Sławku ?
- Kto ma kontakt z Jolą ?
- Gdzie mieszka Bronek ?
- Kto będzie... ?
Odpowiedzi były zdawkowe, a rozmowa pełna emocji.
Kiedy zaspokoili pierwszą ciekawość - Anna dopiła kawę, pożegnała się z nimi, pojechała do chorego. 
Oni zostali jeszcze w restauracji; siedzieli naprzeciwko siebie. 
Mówił do niej niskim, trochę ostrym, a może szorstkim, ale łagodnym głosem.
Podekscytowana słuchała relacji z planu zdjęciowego do "Królowej Bony" - filmu, w którym grał jedną z ról.
Głowę podparł otwartą dłonią, a palce zanurzył w krótkie, ciemne włosy, bez śladu siwizny. Patrzył zza okularów brązowymi, spokojnymi oczyma. Twarz miał dokładnie ogoloną, lekko opaloną. Nos prosty z niewielkim garbkiem. Czoło gładkie, z jedną głęboką zmarszczką między szerokimi, czarnymi brwiami. Usta blade, robiące wrażenie ciągle uśmiechniętych. 
Spod rozpiętej pod szyją dżinsowej koszuli, ujrzała owłosiony skrawek torsu. 
Patrząc uważnie w twarz Grzegorza - zdała sobie sprawę, że to, co szczególnie ją w nim urzeka, to nie pełna uroku męska fizyczność, ale wspólne zainteresowania, podobne postrzeganie świata, identyczna wrażliwość na ludzi, piękno; zbieżne poglądy na życie, to samo montypython'owskie poczucie humoru, wyobraźnia twórcza, jednakowa spontaniczność, fantazja, tolerancja, inteligencja.
To dzięki nim - zawsze dobrze czuła się w jego towarzystwie i one zadecydowały o ich wyjątkowej przyjaźni.
Widząc, że pogrążyła się w myślach, które nie mają żadnego związku 
z jego opowieściami - zapytał:
- Chyba musimy już wyjść, bo nie zdążymy do galerii ?
Było zimno, mglisto i prószył śnieg. I choć w czasie takiej pogody, niechętnie wychodzi się na spacer - oni ruszyli przed siebie nie odczuwając ani chłodu, ani wilgoci, która oblepiała im twarze.
Idąc - ciągle jedno drugiemu przerywało, mówiąc:
- A pamiętasz, tu kiedyś...
- W tamtej, narożnej kamienicy była...
- Nie, to było...